śmierć jest w człowieku po prostu biologicznym zniszczeniem ciała

Rozważając problem śmierci, trudno pominąć, choćby w skrócie, opis struktury człowieka, jakoże będą to przemyślenia o śmierci właśnie człowieka. Z punktu widzenia filozoficznego, na pytanie „kim jest człowiek ?“ powinniśmy się zgodzić na odpowiedź, że dany, konkretny człowiek jest kimś, kto jest, istnieje i oprócz tego jest jakiś. Te dwie afirmacje : „jest“ i „jest jakiś“ wskazują w języku filozoficznym na zidentyfikowanie pryncypiów, czyli wewnętrznych przyczyn struktury bytowej człowieka.

Przyczyną tego, że człowiek jest, czyli przyczyną jego realności, musi być zewnętrzny od struktury istniejącego człowieka akt istnienia, gdyż człowiek sam siebie nie może powołać do istnienia.

Akt istnienia nie może być utożsamiony z życiem, gdyż np. kamień istnieje, a nie jest ożywiony; ani z wegetacją, ani z rodzeniem czy pączkowaniem, lub z emanacją. Istnienie człowieka, to, przynależne tylko jego bytowi, należy rozumieć jako wewnętrzne pryncypium jego bytu, które go zapoczątkowuje, urealnia, a także aktualizuje inne pryncypia. Krótko, jest to przyczyna tego, że dany człowiek jest realny.

Oprócz aktu istnienia, przyczyną tego, że człowiek jest jakiś, tzn. jest „cosiowatością“ (łac. quidditas – quid = coś), jest jego istota, rozumiana jako przyczyna identyczności tego człowieka z nim samym. W każdej istocie forma stanowi pryncypium jej tożsamości, natomiast materia powoduje jej jednostkowość, jej uszczegółowienie. I odpowiednio, forma stanowi ludzką duszę, a materia ludzkie ciało.

W takim opisie struktury człowieka egzystencja, a mówiąc precyzyjniej, akt istnienia jest podstawowym, czyli genetycznie pierwszym, pryncypium każdego bytu (tego, co jest).

Tomasz z Akwinu mówił, że śmierć zachodzi w chwili oddzielenia duszy od ciała i jest w człowieku zniszczeniem ciała z powodu przeciwności pryncypiów, które są inne dla ciała i inne dla duszy. I zaraz jako teolog dodawał, że bezpośrednim powodem śmierci jest grzech pierworodny.(1)

Renesansowa „Ars moriendi“ (Sztuka umierania) ukazywała człowiekowi wartość życia, w którym formuła „memento mori“ miała mu przypominać i wspomagać w rozsądnym i przyzwoitym postępowaniu przez całe swoje życie.(2)

Pedagogiczna postawa „memento mori“ niewątpliwie ma źródło w biblijnych radach Eklezjastyka o roztropności : In omnibus operibus tuis memorare novissima tua, et in aeternum non peccabis ( Mądrość Syracha 7:36, « We wszelkich sprawach pamiętaj na swój koniec, a nigdy nie zgrzeszysz »).

Rozumienie człowieka i problem śmierci w XX w. naznaczyło silnym piętnem heideggerowskie „Sein zum Tode“ (bycie ku śmierci). Człowieka zaczęto analizować z perspektywy śmierci, od strony śmierci, w której człowiek miał się sfinalizować. I tak śmierć stała się w konsekwencji zasadą, punktem odniesienia w opisie życia ludzkiego, zaczęłą wyznaczać sens tego życia, a u niektórych myślicieli (np. K. Rahner) sens losu czy przeznaczenia człowieka w „życiu po życiu“.

Egzystencjaliści, redukując istnienie jedynie do czasowego trwania, do przeżyć zachodzących „tu i teraz“, do ograniczonej kondycji ludzkiej lub przejścia ze stanu wegetacji do stanu egzystencji (J.-P. Sartre), odmówili istnieniu roli pryncypium realności „tego, co jest“, tj bytu. Sprowadzając strukturę człowieka do nieustannie zmieniającego się przeżywania, egzystencjalizm wprowadził do kultury postawę beztroskiego życia, zredukował tym samym problematykę przeznaczenia człowieka do absurdu lub do afirmacji, że człowiek jest skazany na nieuniknioną śmierć. „Tu i teraz“ egzystencjalistów czasami pojawia się jeszcze w reklamach : na łamach Nowego Ekranu @circ przypomniała, że “Kilka lat temu na autobusach w Londynie pojawił się napis „Boga chyba nie ma, ciesz się życiem”. Tak jakby wiara była wrogiem radości życia! Jakby Bóg coś człowiekowi zabierał.” Można by dodać : „tak jakby prawdopodobnie istniejący Bóg stworzył człowieka z miłości po to, by ten się przez całe swoje życie musiał smucić“ ? Większego absurdu nie można było wymyśleć. Chyba że to hasło wpisuje się w naiwną odpowiedź na protestanckie „tremendum“ – bojaźni Boga.

Tymczasem śmierć jest w człowieku po prostu biologicznym zniszczeniem ciała. A więc śmierć jako zniszczenie jest wyłącznie rozkładem materii, będącej fizyczną rozciągłością. Tak więc rozpad ciała jest zniszczeniem elementu materialnego, a w języku filozoficznym tym elementem jest możność. Nie zachodzi tu zniszczenie elementu duchowego, który nazywa się formą. Śmierć pozbawia więc człowieka jego rozciągłej, mierzalnej szczegółowości. Natomiast wymiar duchowy w postaci duszy wraz z przysługującą jej możnością, tj. intelektem, trwa dalej po fizycznej śmierci. Byty, które nie posiadają intelektualnej możności jednostkującej jej wymiar duchowy w momencie, gdy zostaje zniszczona ich fizyczna rozciągłość, zostają unicestwione.(3)

Śmierć nie jest więc ani własnością, ani przyczyną komponującą byt ludzki, dlatego nie można twierdzić, że jest momentem decydującym o losie człowieka. Przyczną konstytuującą człowieka jako byt, jak wyżej powiedziano jest jego jednostkowy akt istnienia, oraz na jego miarę ukonstytuowana z duszy i z ciała jego istota. O losie człowieka, po rozpadnięciu się materialnego ciała spowodowanego przez zewnętrzne substancje (np. wirusy, bakterie, zimno, trucizny etc) decydują indywidualne relacje wolitywno-intelektualne, które nawiązał w swoim życiu. Pośród tych relacji, które zrealizowaliśmy z innymi osobami i z Bogiem podczas całego naszego życia, decydującą rolę odgrywa relacja miłości jako manifestacja istnienia. To właśnie nawiązane przez nas relacje miłości mają zasadniczy wpływ na nasze przeznaczenie, gdyż pozostają niezniszczalnymi relacjami międzyosobowymi, pomimo zniszczenia naszego ciała. Jeżeli prawdą jest twierdzenie, że zbawienie człowieka polega na wiecznym przebywaniu wśród kochających go osób, to przede wszystkim relacje miłości, które nawiązał podczas swego życia z innymi i z Bogiem, decydują o jego zbawieniu.(4)

Aspekt teologiczny i moralny problemu śmierci, zaakcentowany przez Tomasza, wskazuje na to, że Chrystus poprzez dobrowolną śmierć wybawił ludzi z grzechu pierworodnego. Nie oznacza to bynajmniej, że chrześcijanie mogą się nie interesować swoim ziemskim życiem, gdyż i tak zostaną zbawieni. Taką niekiedy dają interpretację popularni krytykanci religii, twierdząc, że wierzący mają łatwiejszą sytuację niż ateiści. Marksizujący ideolodzy wskazują szczególnie katolików jakoby się nie troszczyli o dobra materialne czy ekonomiczne i tym samym nie zajmują się sprawami ludzkimi, gdyż wyłącznie kierują się sprawami „życia wiecznego“ w raju. Zapominają, że katolicy mają za zadanie realizację przekazu Chrystusa tzn. dokonania metanoi (przekształcenia) w stosunkach międzyludzkich i we wzajemnych relacjach człowieka i Boga. Wiadomo przecież, że każda miłość, rozumiana sensownie, skłania do działania, zrealizowania tego, czego oczekuje ukochana osoba. „Rewolucja kopernikańska“ Chrystusa wprowadza człowieka w jego prawdziwy świat; w świat godnego realizowania swojego człowieczeństwa już tu, na ziemi, choćby w trosce o godny chleb powszedni dla bliźniego.

Dlatego dydaktyczny wymiar formuły „memento mori“ (pamiętaj o śmierci) zwraca uwagę na życie człowieka, w którym właśnie miłość, w momencie śmierci, wprowadza nas w trwałą więź z Bogiem i z innymi osobami, albo w osamotnienie, gdy nie chcieliśmy nawiązać życzliwej i akceptującej relacji z innymi. Wbrew Sartre’owi, to samotność jest dla człowieka „piekłem“, a nie inni, jako że jest osobą stadną, jak już dawno temu zauważył Arystoteles.

Z psychologicznego punktu widzenia, śmierć wzbudza strach, lęk czy niepokój przed nieznanym, a z drugiej strony powoduje lamentowanie i rozpacz u bliskich umierającego. Te stany psychiczne często utożsamia się ze złem, a w zasadzie są one po prostu wyrazem moralnego sprzeciwu, emocjonalną nieakceptacją realnego, naturalnego zajawiska zmiany. Irracjonalnie oskarża się wtedy o te sytuacje Boga, wzywa się na świadka sprawiedliwość, w momencie gdy tak przekształca się każda rozciągłość : jedne substancje powodują rodzenie, powstawanie nowych ciał, a inne substancje materialne powodują ich zniszczenia.(5)

_________

[1] Tomasz z Akwinu, Contra Gentiles, lib. 2 cap. 57, „śmierć polega na oddzieleniu duszy od ciała…“; ibidem, lib. 2 cap. 81-83 et sqq; ibidem, lib. 4 cap. 50 n. 5 : „Unde etiam mors, et omnes defectus corporales consequentes, sunt quaedam poenae originalis peccati” (Dlatego zaś śmierć i wszelkie zniszczenie cielesności w konsekwencji są pewną karą za grzech pierworodny). Summa Theologiae I-II, q. 85 a. 5 “…dicitur quod Deus mortem non fecit, et quod mors est poena peccati” (…mówi się, że Bóg nie sprawia śmierci, i że śmierć jest karą za grzech). De malo, q. 5 a. 5 : “Sic ergo mors et corruptio naturalis est homini secundum necessitatem materiae; sed secundum rationem formae esset ei conveniens immortalitas” (Tak więc śmierć i zniszczenie [rzeczy] naturalnych jest w człowieku według konieczności materii; lecz według rozumienia formy powinna mu przysługiwać nieśmiertelność).

 

[2] Ars moriendi lub Tractatus artis bene moriendiprawdopodobnie napisana przez nieznanego bliżej dominikanina na początku XV wieku, rozpowszechniona szczególnie w Niemczech, gdzie była jedną z pierwszych drukowanych książek. W Anglii wytworzyła styl literacki, który w XVII wieku zaowocował “Holy Living and Holy Dying” (Szczęśliwe życie i szczęśliwa śmierć). Praca ta zajmuje się bardziej kontemplacją tego, czym jest śmierć, wbrew skrótowym informacjom (cf. Wikipedia), niż czynnościami, które należy wykonać przed śmiercią.

[3] Tomasz z Akwinu, Contra Gentiles, lib. 2 cap. 81-83 i następne.

[4] Cf. Gogacz M., Filozoficzne ujęcie śmierci, in: Roczniki Filozoficzne, t.37-38, z. 1, 1989-1990, s.223-237.

[5] Cf. Maeterlinck M., Śmierć (La mort), Warszawa 1993 (1928),160 ss. Jego psychologiczne podejście kończy na teozoficznym sceptycyzmie.