rozmowa z Aleksandrem Fleischerem, malarzem (homepage : www.whp-arte.de)

Marek P. Prokop :

Co to jest piękno dla Ciebie?

Podam definicje piękna, czy jakaś jedna z nich jest Ci bliższa ?

Arystoteles : "to, co będąc dobrem jest przyjemne".

Tomasz z Akwinu : "to, co się podoba, gdy jest postrzegane [nie tylko zmysłowo]" i spełnia trzy obiektywne warunki piękna : 1) proporcja (harmonia); 2) całkowitość-zupełność (doskonałość wykończenia); 3) blask formy wywołujący upodobanie.

Kant : "to, co się podoba nie przez wrażenie ani przez pojęcia, lecz z subiektywną koniecznością w sposób powszechny, bezpośredni i zupełnie bezinteresowny".

Platon i Arystoteles upatrywali piękno w elementach formalnych, Kant w subiektywności, Tomasz w istnieniu, gdzie piękno jest własnością każdego bytu jako synteza, uporządkowanie, ład (Maritain, Gogacz) pozostałych transcendentaliów (jednego, realności, odrębności, prawdy, dobra) i ujawnia się w poznawczej relacji upodobania wiążącej porządek bytowania z porządkiem poznawania.

Aleksander Fleischer :

Ty jako filozof - szczególnie bliski Arystotelesowi widzisz tak zwane piękno jako skutek powszechnego i paskudnego hedonizmu, który zanieczyszcza malarstwo jako środek wyrazu - jako formę międzyludzkiej komunikacji - która była, jest i będzie nadrzędną funkcją malarstwa. Zaś piękno i estetyka mają funkcje podrzędne, które mogą - ale nie muszą - wspierać wyrazowe/wyrażeniowe znaczenie przedmiotu (a nie sztuki), którym jest obraz malarski - zatem celem obrazu malarskiego nie jest wyrażanie piekna, lecz wyrażanie idei.

M.P.P.

Ach, ci okropni malarze ! Wszystko poprzekręcają ! Przecież „nadrzędna funkcja malarstwa - jako środek wyrazu – jako forma międzyludzkiej komunikacji“ czyż nie może być zrozumiana hedonistycznie, niekoniecznie w opcji Arystypa czy Epikura, ale nawet w ujęciu J. Benthama – jako utylitarne ujęcie w „rachunku przyjemności“ ? Ciekawe jest użycie przez Kanta przymiotnika „bezinteresowy“, chociaż powiedział to z subiektywnego punktu widzenia piękna. A mnie chodzi raczej o „obiektywne“ rozumienie piękna. Estetyka jest dla mnie teorią piękna, czyli zgodzę się z Tobą, że pełni funkcję podrzędną, wtórną. Natomiast nie zgodzę się, że również piękno pełni tę wtórną funkcję. Właśnie jest tym, co pierwsze przyciąga spojrzenie, wywołuje upodobanie zmysłowe i intelektualne.

Zgoda, że dla malarza celem obrazu nie musi być koniecznie wyrażanie piękna, chociaż … ? Jeżeli przyjmiemy, że Bóg stworzył wszystkie rzeczy, które posiadają niezbędne pryncypia w postaci własności transcendentalnych, a więc i piękno wprowadza tu ład wśród pryncypiów, to podobnie i człowiek próbuje naśladować Stwórcę, tworzy dzieła artystyczne z zastanych materiałów nadając im coś, co można by nazwać „geniuszem“, „tchnieniem“, Tomasz mówi „blaskiem“, a może właśnie „pięknem“, natomiast ci, którzy tego nie umieją wyrazić, są po prostu pacykarzami ?

A. F.

Bardzo ładnie powiedział Heidegger, że "początkiem dzieła jest artysta (czytaj idea)", zaś piękno nie jest ideą lecz jednym z podrzędnych środków wyrazu i nie stanowi o wartości dzieła - nie wykluczam, że może to być jedyne z kryteriów dla zidiociałego nept-laika, który sensu wiersza też nie rozumie, ale słyszy, - "jak on się pieknie rymuje" - zatem hedonistyczną funkcję w poezji przejmuje przenośnia i rym - mamy tu podobieństwo - nie wnikam w kanony estetyczne, jakich uczą szkoły malarskie - złoty podział, symetria-wyważona antysymetria - gryzące się kolory - lecz wszystko to jest nieprawdą, która służy ogłupianiu widza i z powodu tych "pseudoestetycznych" kryteriów wyraz i idea nabiera trzeciorzędnego znaczenia w dziele.

 

M.P.P.

Nie bardzo rozumiem, co to jest dla Ciebie czy Heideggera środek wyrazu. Czy to jest coś takiego jak zielona farba, którą mogę wypacykować płótno ? Więc biorę „piękno“ i nim pacykuję płaszczyznę ? Twój przykład z wierszem rymowanym rozumiem jako utożsamienie piękna z formą rymowania. No to zgoda, ale piękno w przeciwieństwie do Platona i Arystotelesa nie jest wyłącznie formą. W młodzieńczych latach czytałem „Narcyza i Złotoustego“ Hermana Hesse’go. Do dziś myślę o arcypięknym opisie pragnienia Złotoustego wyrzeźbienia Madonny absolutnej, Ewy wszechświata, wykonanie postaci kobiety w lipowym drewnie, która byłaby najwspanialszą rzeźbą na świecie. Kiedyś oglądając Madonnę z Krużlowej w Krakowie myślałem o Złotoustym. A najwspanialszą rzeźbę na świecie widziałem w Brugii; była to autorska kopia „Piety“ Michała Anioła, ponoć jedyna, która za jego życia opuściła Włochy. W paryskim Musée Cluny wśród wielu rzeźb znajduje się mała, brzydaśna, marmurowa Madonna karmiąca Dzieciątko Jezus. Forma i wykonanie tej pracy jest pokraczne. Natomiast oddanie „żarłoczności“ Jezusa z złapaniu biustu Matki tak sugestywne, urocze, boskie… właśnie… dla mnie jednak piękne. Nic nie poradzę. Czy w tych momentach byłem „ogłupionym widzem“, zauroczonym „pseudoestetycznym“ kryterium piękna. Hmm !

A. F.

Heidegger powiedział dalej "w takim razie poczatkiem dzieła jest sztuka i jego końcem jest sztuka ". Chodzi tu o proces kreacji artystycznej - bo owa idea jest dążeniem do stworzenia "sztuki" (według pojęcia i definicji Benedetto Croce) poprzez materialne działanie (malowanie-tworzenie), by rezultatem tego była niematerialna "sztuka". Taki i jedynie taki jest sens obrazu malarskiego. Twierdzę, że dzieło bez wymowy ideowej nie należy do malarstwa i z tzw. "sztuką" nie ma nic wspólnego. Używam przykładu kretyńskich słoneczników van Gogha, które są dla mnie owocem bezmyślności artystycznej - bo sztuka jest ideą w zarodku  - w umyśle twórcy i samym zakończeniem kreacji.

M.P.P.

Czy czasami nie przedobrzyłeś. Socrealizm był wyłącznie ideowy. Czy to znaczy, że jest to dla Ciebie „sztuka“ „sine qua non“ ? W czystej postaci ?

A. F.

Zdaję sobie sprawę z tego, że na ten temat wiele mają do powiedzenia filozofowie,  bo kreacja artystyczna jest cząstką kultury ogólnej, do której należy również kultura agrarna, ale żadna filozofia świata nie namaluje obrazu, który byłby piękny-estetyczny i wyrażał idee nie odbiegające od owych postulatów filozoficznych. To byłoby dzieło genialne i idealne - a takich nie ma i nigdy nie będzie - bo człowiek nie jest ujednoliconą masą wspólnej myśli, wspólnych kryteriów i wspólnych znaków.

M.P.P.

Masz racje, żadna koncepcja filozoficzna nie utworzy dzieła sztuki, tak jak i żadne dzieło sztuki nie opracuje filozoficznej koncepcji piękna. Jedno czy drugie może jedynie być inspiracją, pretekstem.

A. F.

Historia sztuki i filozofia uczyniła jeden z największych błędow na niekorzyść dzieła-przedmiotu - potencjalnego nosiciela "sztuki" jako niematerialnego zjawiska - wynosząc materialne "przedmioty estetyczne" na ołtarze i rad byłbym, by ktoś wytłumaczył mi estetykę genialnych rysunków w Lascaux i Altamira jak też rzeźb etruskich. Tego nie uczyniłby ani  Arystoteles, ani Kant - przeciwnie szaleńcy uznali idealizm - wyidealizowanie ludzkiego ciała rzeźb greckich za wzorzec piękna, a jest to przykład dekadencji myślowej i uproszczenia, które całą sztukę postawiło na głowie.

Celem "sztuki" nie jest wyrażenie piękna, o czym nie wie wiekszość odbiorców, bo przewrócono odbiorcy w głowie pięknoduchostwem filozofii.

M.P.P.

Zgoda. Dzieło sztuki – materialny przedmiot jest „nosicielem“ niematerialnych treści. Z tego powodu właśnie, wydaje mi się, te przedmioty „wyniesiono na ołtarze“. Malarstwo np. Średniowiecza jest przesycone symboliką. Jeżeli nie znasz dziejów chrześcijaństwa i jego symboli (Biblii i żywotów świętych), to przejdziesz przed obrazami jak przed płótnami czy deskami przedstawiającymi malunki figuratywne mniej lub bardziej udane, w ogóle nie dotykając tego „nośnika niematerialnych treści“. W okresie studiów zwiedzałem z moim profesorem grób Karola Wielkiego w Akwizgranie (Aachen/Aix en Chapelle), a potem jakieś muzeum sztuki średniowiecznej, chyba w Kolonii. Oglądając obrazy i rzeźby, opowiedział mi historię Średniowiecza wyjaśniając multum symboli, na które nigdy nie zwróciłbym uwagi. Od tego czasu zupełnie inaczej patrzę na sztukę malarską Średniowiecza. Ernst Fuchs czy Salvatore Dali wydają mi się czeladnikami w sztuce matafory. Kiedyś w Wenecji zwiedzałem muzeum z dziewięcioletnią wnuczką. Oglądając renesansowe obrazy opowiadałem jej wydarzenia biblijne przedstawione w tych pracach. Widziałem w jej oczach jak te zapacykowane farbą płótna nagle zaczęły do niej przemawiać. Spędziliśmy w muzeum trzy godziny ! Już byłem wykończony, a ona mogłaby mnie słuchać w nieskończoność. Na moje szczęście, jej młodsza siostra, która w tym czasie wolała pójść z moją żoną na lody, wyciągnęła nas z muzeum, marudząc, że już się nudzi.

Dlaczego zwierzaki malowane w grotach Lascaux czy Altamiry są genialne, a słoneczniki Van Gogha nie ? Czy bardzo Cię urażę, gdy powiem, że nagrobne rzeźby etruskie przypominają mi socrealizm ? Tak, kręcimy się wokół subiektywnych wrażeń, a przecież piękno, to chyba jednak nie osobiste, psychiczne odczucia !

A.F.

Zakończę mówiąc tak : pytania - "czym dla malarza jest piękno" - malarzowi zadawać nie wolno, bo dążeniem każdego malarza  (nie pacykarza) jest dążenie do "sztuki" - i nie można postawić znaku równości pomiędzy pojęciami sztuka i piękno.

Natomiast sprawa nie jest wcale prosta z pytaniem "dlaczego malujemy ?" Ortega y Gasset mówi, że "nie ma odpowiedzi na pytanie dlaczego piszemy poezję". Ktos powie : - dla pięknego brzmienia rymów - dla pięknych przenośni - dla pięknego słowa słuchanego "z przyjemnoscia". Zatem i malarstwo - pardon - tapeciarstwo może być "przyjemne i ładne". Ale to obraza malarstwa, którego celem nie jest obrazowanie śliczności kolorystycznych lecz dążenie do wypowiedzi - do sformułowania idei „tajnymi“ znakami. Tajność jest na miarę dociekliwości człowieka.

Praca malarza to nie szukanie piękna, lecz dążenie do  wyrażenia idei przy pomocy języka malarskiego i porządkowania elementów w sposób logiczny, który prowadzi do określonego celu, nie wykluczając pewnych zasad estetycznych, zmieniających się w zależności od epoki.

W każdym z nas ukryty jest element estetyki  będący nie darem bożym, ale postawą wypracowaną przez nas w zależności od warunków, w jakich jesteśmy wychowani  i ich wpływu na nas. Dlatego nie podważamy zasady "podoba się lub nie podoba", a jest to jedno z zasadniczych kryteriów odbioru zjawisk przez człowieka.

Moim zdaniem -  pojęcia "piękna" nie ma - nie powinno go być - należałoby go zastąpić słowem "estetyka", ale które również nie posiada określonych i stałych kryteriów.

Czapski w jednym tekscie pisze o "upiększaniu natury" przez wielu malarzy. Cezanne może być przykładem prawdziwego stosunku do zjawisk wizualnych - ludzie są dla niego "przedmiotem - a pejzaż zjawiskiem analizy strukturalnej w formie malarskiej. Zatem była to idea, według której jego twórczość to "malarstwo o malarstwie". Zaś wycinanki Klimta ze złotkiem w tle i esami-floresami to kicz bez treści, lecz ku zabawie oka – hedonizm.

Chyba nigdy nie odpowiemy na pytanie - jaki jest cel malarstwa - jaka jest jego funkcja ? Ja celu malarstwa nie widzę. Jeśli wszelką działalność ludzką, która nie służy podstawowym problemom bytu człowieka, uznamy za rozrywkę o nikłych pedagogicznych aspektach i przyjmiemy, że celem  malarstwa nie jest wyrażanie "piękna" - to wówczas tych celów będziemy mieli setki. A pojęcie śliczności stosują jedynie malujące kuchary, które przywiązały się do pędzla - dla nich nawet przypalona jajecznica jest piękna.

Wracając jeszcze do twoich pytań :

- mogłbym zgodzić się z pojęciem Kanta - przy czym u niego raczej o estetykę i jej mechanizm, niż o wyrażenie "piękna", chodzi.

- nie może być "objektywnego pojęcia piękna" gdyż bylibyśmy bezimienną szarą masą, gdzie każde indywiduum myśli to samo i odczuwa to samo. Pewnie jest to dążenie dzisiejszego bezdusznego świata tzw. reżymów pseudodemokratycznych, globalistycznych.

- środkiem wyrazu jest narzędzie – materiał, którym się posługujemy, by wyrazić ideę - zatem chodzi tu o specyficzny język/zapis malarski - o jego elementy - ale przede wszystkim o logikę ich użycia mającą na celu sformułowanie idei przy pomocy znaków.

- w opisie rzeźb stosujesz zasadę - co to przedstawia i jak - zatem dopatrujesz się anegdoty, nie zwracając uwagi na formę artystyczną. Tu nie wykluczę, że nieudolna rzeźba ma więcej charakteru niż wyidealizowana i głupkowata - naturalistyczna  rzeźba (niekoniecznie pieta), która jest ilustracją, ale nie dziełem sztuki - a jeśli sztuki, to raczej umiejętnością wyrzeźbienia "jak żywe".

- Picasso (nie lubię) powiadał, że "sztuka jest oszustwem" i kto wie, czy nie miał racji - czyżby socrealizm był też oszustwem?

- obrazy malowane na zlecenie kurii - freski Giotto, Michelangelo i in. miały i do dziś mają funkcje ilustracyjną - nie tracąc przy tym wartości artystycznych, treściowych jak i formalnych – realizacyjnych.

- rzeźby nagrobne Etrusków i figurki, jak i rysunki w grocie miały nie do końca wyjaśnione funkcje, ale występująca w nich deformacja odbiega od fotograficznej rzeczywistości - podkreślając pewne ważne elementy poprzez deformacje, wyolbrzymienie, zanik itp. - przykład - brzuch Wenus z Willendorfu.

M.P.P.

Nie narzekaj tak bardzo na filozofów. Tobie pewnie też się zdarzy, że Ci ręka zadrży i zrobisz plamę, a potem poprawiasz lub zaczynasz od nowa. Fakt, że historycy sztuki niekiedy są bardzo niestrawni. Wydaje mi się, że dlatego, iż często mają braki w lekturze właśnie historii myśli człowieczej.

Dzięki za rozmowę

Strona internetowa Alexa Fleischera =  www.whp-arte.de