Uczmy się filozofii, pour ne pas mourir bête, jak mówią Francuzi. A Polacy? „by mądrze stanąć Twarzą w Twarz“ ? by nie poddać się ideologii poprawności, patrzeć z dystansu na błędy innych i zacząć samodzielnie myśleć, odróżniając prawdę od fałszu.

Przedmiot filozofii

Zapraszam na seminarium z filozofii, czyli do dyskusji, do dialogu. Dziś na temat przedmiotu badań filozofii, tj. czym zajmuje się filozofia, jaki fragment wiedzy wchodzi w zakres jej badań. Ponoć nie ma głupich pytań, a tylko odpowiedzi są niekompletne. Proszę więc stawiać pytania, przedstawiać swoje rozumienia. Gdy nie będę znał odpowiedzi, może ktoś z uczestników dyskusji będzie bardziej elokwentny.

Proponuję zacząć od Arystotelesa, gdyż on był pierwszym myślicielem, który przedstawił całościowo, w sposób systematyczny i uporządkowany dziedzinę wiedzy, którą nazwał filozofią pierwszą, niekiedy teologią, a nieraz mądrością.

Zagadnienie przedmiotu filozofii jest ważne, gdyż jak w każdej nauce, decyduje o zidentyfikowaniu danej dziedziny wiedzy jako właśnie nauki. Zdarzało się, że mój przyjaciel Nicolas twierdził, gdy zastanawialiśmy się nad tematem, o którym mieliśmy przez rok dyskutować, że dla niego każdy problem jest dobry, więc on może filozofować na każdy temat. Czy rzeczywiście filozofia zajmuje się wszystkim, czy może dać odpowiedź na każdy temat ? Gdyby tak było, to niepotrzebne by były inne nauki. Wystarczyłaby filozofia. Takie ujęcie bardziej przypomina światopogląd (Weltanschauung),czyli naszą potrzebę mniej więcej rozumienia czegokolwiek, a przede wszystkim reagowania na wszelkie zjawiska pojawiające się w naszym życiu, a nie naukę. Właśnie w XIX wieku zamiast filozofii Marks proponował „naukowy światopogląd“, a Comte uogólnienia twierdzeń z nauk szczegółowych. W XX wieku mówiono, że wszystko jest polityczne, albo wszystko jest religijne, czy jeszcze „wszystko jest ewolucyjne“. Urok pragnienia ujednolicenia wszystkiego, zredukowania do jednego modelu ! Może to jest jednak przejaw neoplatońskiego marzenia, by wszystko sprowadzić do jednego, czy też kartezjański sen o jednej metodzie dla wszystkich nauk.

Przedmiot danej nauki jest jej punktem wyjścia i równocześnie centrum, wokół którego dana wiedza rozwija się i do którego w każdej chwili może się odwołać. Nawet gdy nie studiowaliśmy historii filozofii, to w naszym codziennym życiu zachowujemy się, rozumujemy tak, jakbyśmy wiedzieli intuicyjnie, że wszystko to, co spostrzegamy jest zmienne, lub że są jakieś elementy ujmowalne nie wprost, które wskazują na stałość rzeczy. Takie wnioski możemy wyciągnąć zastanawiając się z uwagą lub spontanicznie nad przedmiotem filozofii. Młody Tomasz z Akwinu zauważył ten problem, gdy napisał we wstępie do „De ente et essentia“ powołując się na Arystotelesa, że „parvus error in principio magnus est in fine“(mały błąd na początku, staje się wielki na końcu).[2] Wygląda na to, że np. taki David Pears, pisząc swoją książkę o Wittgensteinie, nie wziął pod uwagę tej metodologicznej zasady Tomasza. Stwierdził mianowicie, że historycznie patrząc w niektórych epokach filozofia sprowadzała się do celów i do metod. Dlatego entuzjastycznie zauważył, że „na początku obecnego stulecia [XX w.] zaczęła się upowszechniać nowa koncepcja filozofii zainicjowana w Cambrige przez Russella i Moore’a. Filozofii nie pojmowano już jako jako bezpośrednich badań dotyczących myśli i idei, lecz zaczęto ją rozumieć raczej jako studia nad nimi za pośrednictwem języka“.[3] W ten sposób celem filozofii lingwistycznej Wittgensteina stała się analiza struktury i granic myśli, a narzędziami analizy - struktury i granice języka. Zwróćmy uwagę na to, jak bardzo ta opcja odbiega od ujęcia filozofii rozumianej przez Arystotelesa. Przedmiot filozofii sprowadza się tu do celu i do metody. Cel jest zawsze wymyślonym pomysłem. Przez nas, a nie przez rzeczywistość. To ja stawiam sobie za cel np. pojechanie do Paryża, zbudowanie mostu etc. Metoda jest zawsze tylko narzędziem, którym analizujemy dany problem ! Gdzie więc jest w tym opisie rzeczywistość ? Gdzie jest chęć dowiedzenia się prawdy o tej rzeczywistości, o „tym, co jest“ ? Ten problem został odsunięty. Filozofia została zredukowana do antropologii. Pozostał jedynie problem dobrego pomysłu na zbudowanie spójnego, niesprzecznego, pewnego systemu przy pomocy językowych pojęć czy struktur. Czy taki system ma coś wspólnego z rzeczywistością ? Ta kwestia została odłożona na dalszy plan, lub wręcz wyeliminowana z analiz filozoficznych (cf. „żart“ Hegla – jeżeli moja koncepcja nie sprawdza się w rzeczywistości, tym gorzej dla rzeczywistości). Historycznie biorąc, taka opcja filozofii ma swoją tradycję. Już Platon zauważył, że skoro zmysłowo poznawalna, materialna rzeczywistość jest zmienna, to nie jest prawdziwa, więc wpadł na pomysł, iż musi bytować rzeczywistość rzeczywista (ontos on), która jest niezmienna i wypełniona duchowymi ideami, będącymi właśnie wzorcem i celem, czyli pomysłem Platona, do którego, jako idealnego bytu, zmierzają niedoskonałe odbitki. Można by tę koncepcję ująć w uproszczony sposób i stwierdzić, że Platon połączył wizję świata Heraklita, że wszystko się zmienia (panta rei) z postulatem Parmenidesa, że jedyny, niesprzeczny, niezmienny i prawdziwy jest tylko byt (to on). Tę myśl Platona kontynuował Plotyn, dla którego właściwym przedmiotem filozofii była Jednia. Postawił więc Jednię na początku procesu emanacji (wypływania) wszelkich powieleń jedności i utworzył wymyśloną hierarchę coraz mniej doskonałych bytów, w której na samym końcu, najbardziej odległa od Jedni znalazła się materia. Plotyn miał trudności językowe z określeniem Jedni, gdyż według niego musiała być absolutnie nieskalana jakąkolwiek cechą, własnością czy relacją. Nawet jakiekolwiek określenie wskazywałoby już na Jej złożoność, (podobny problem mieli muzułmanie z wykazaniem, że Allah jest jeden, jedyny, ‚samad‘), więc Plotyn wskazał jej miejsce nawet ponad bytowaniem, czyli istnieniem.[4] Przez co skazał ją na trwanie jako czyste pojęcie, trochę tak jak dzisiaj niektórzy kosmologowie twierdzą, iż Big Bang jest tylko „pojęciem granicznym“, poza którym już nic nie ma, więc nie ma powodu dociekać, co było wcześniej. W tej tradycji, można by wymienić Awicennę, który używając terminologii Arystotelesa nadawał pojęciom znaczenia neoplatońskie, następnie doktora subtelnego Jana Dunsa Szkota, który sprowadził przedmiot filozofii do logiki zdań modalnych, aż do Christiana Wolffa, dla którego filozofia zredukowana do ontologii miała zajmować się analizą pojęcia bytu.

Ale poczytajmy Arystotelesa. Oto jego tekst o przedmiocie filozofii pierwszej :

1003a21 (s.150)[5]

1. Jest taka wiedza, która rozważa byt jako byt oraz to, co przysługuje mu w sposób istotny. I nie utożsamia się ona z żadną z tak zwanych nauk szczegółowych. Żadna inna bowiem nauka poza nią nie rozpatruje w ogólności bytu jako bytu, lecz wyodrębniając jakąś jego dziedzinę, rozważa to, co przysługuje mu w danym aspekcie, jak to jest na przykład w naukach matematycznych. Skoro też szukamy zasad i przyczyn ostatecznych, jasne, że muszą to być zasady i przyczyny pewnej rzeczywistości jako takiej. Jeżeli więc również ci, którzy poszukiwali elementów rzeczy, tych właśnie pierwszych zasad poszukiwali, to konieczne, żeby i elementy konstytuujące byt nie były jego elementami w sensie przypadłościowym, lecz elementami bytu jako takiego. A przeto i nam pierwszymi przyczynami bytu jako bytu zająć się trzeba.



2. Byt pojmuje się różnorodnie (to de on legetai men pollachos), w relacji wszakże do czegoś jednego, ze względu na jakąś jedną naturę, a nie całkiem różnoznacznie. To tak jak cokolwiek zdrowego jest w relacji do zdrowia, o ile mianowicie je konserwuje, sprawia lub jest jego oznaką, albo też jest zdolne do posiadania go; tak również jak w relacji do medycyny pozostaje wszystko lekarskie, bo charakteryzuje kogoś w związku z posiadaną przezeń sztuką leczenia lub naturalnym uzdolnieniem w tym kierunku, bądź stanowi to, czego w zakresie tej sztuki się dokonuje. Można też wymienić inne przykłady takiego jak tu rozumienia. Tak właśnie i byt pojmuje się wprawdzie różnorodnie, ale zawsze w relacji do jednej zasady. Jedne mianowicie rzeczy nazywają się bytami, gdyż są to substancje, a wszystko inne dlatego, że są to determinacje substancji albo procesy prowadzące do substancji, jej zniszczenie lub brak, albo jakości substancji, albo to co wytwarza czy sprawiaja ją, bądź też coś pojętego w relacji do niej, a wreszcie negacje czegoś z nich lub samej substancji. Dlatego mówimy nie-byt jest jak o nie-bycie. Otóż tak samo jak z czymkolwiek przydatnym do zdrowia, które jest przedmiotem jednej nauki, ma się też w innych wypadkach tego typu. Do jednej bowiem nauki należy nazywanie przedmiotów nazywanych nie tylko jednoznacznie, ale i takich, które pojmuje się w relacji do jakiejś jednej natury, gdyż to w pewnym sensie jest również jakimś nazwaniem wedle czegoś jednego. Oczywiste przeto, że do jednej nauki należy też rozważanie bytów, o ile są bytami. Z tym, że naczelnym przedmiotem nauki w takim wypadku jest zawsze to, co pierwsze, od czego rzeczy inne zależą i ze względu na co się je określa. Skoro więc tym jest substancja, to zasady i przyczyny substancji ma poznawać filozof.



Każdy wszakże odrębny rodzaj [rzeczy], jak jest [przemiotem] jednego rodzaju postrzegania, tak też jest przedmiotem jednej i tej samej nauki. Tak na przykład wszystkimi dźwiękami artykułowanymi zajmuje się gramatyka stanowiąca jedną dyscyplinę. Dlatego też do jednego rodzaju nauki należy rozważanie wszystkich, jakie są, odmian bytu jako bytu, a badanie poszczególnych odmian do jej działów.



Byt i jedno są w istocie tym samym, czyli jedną naturą, gdyż zawierają się w sobie, tak jak zasada i przyczyna, choć nie są tym samym pojęciowo. A nawet gdyby je jednym słowem wyrazić, nie stanowiłoby to różnicy, a nawet byłoby dla sprawy bardziej poręczne. Tym samym bowiem jest jeden człowiek i człowiek, co człowiek, który jest, i człowiek; nie ma też wcale różnicy w znaczeniu dwojako sformułowanej wypowiedzi : "jest jeden człowiek" i "jest jeden, który jest człowiekiem". Jest oczywiste, że między ostatnimi nie ma rozdziału ani w powstawaniu, ani w procesie zniszczenia i tak samo ma się z jednym i bytem. Toteż jasne, że jeśli uwzględnić ją w tych sformułowaniach, znaczy ona to samo, czyli że jedno nie jest niczym innym niż byt. Nadto, każda substancja jest jednym i to nie na sposób przypadłości, ale stanowi tak samo, w sensie istotnym, jakiś byt. Ile wobec tego jest dokładnie odmian jednego, tyle i bytów; rozpatrywanie ich natury, a więc na przykład tego samego, podobnego i [1004a] innych, należy do jednego rodzaju nauki. Wszystkie zaś prawie ich przeciwieństwa sprowadzają się tu do tej samej zasady. Ale niech wystarczy, że rozpatrzyliśmy je w traktacie o wybranych przeciwieństwach.



Tyle też jest działów filozofii, ile odmiennych substancji, tak że jest któraś z nich pierwsza, a po niej następna. Istotnie, byt i z konieczności jedno dotyczą tego samego rodzaju, a w związku z tym również i nauki im odpowiadające należą do ich rodzajów. Filozof w gruncie rzeczy jest w sytuacji takiej jak ten, kogo zwą matematykiem. Tam bowiem także są odrębne działy, wśród których wyróżnia się jakąś naukę pierwszą oraz następną, a po nich z kolei inne działy matematyki.

“

Tezy Arystotelesa i komentarz :

1) Filozofia jest wiedzą (episteme), której przedmiotem jest byt jako byt (to on he on) i to wszystko, co do niego należy w sposób istotny.

2) Przedmiotami nauk szczegółowych są wybrane elementy bytu, a nie struktura bytu jako takiego.

3) Filozofia rozważa pryncypia-zasady (arche) i przyczyny (aitia) bytu jako takiego.

4) Byt (to, co jest – to ti einai) można rozumieć różnorodnie (to on legetai pollachos). Pierwszym i podstwowym rozumieniem bytu jest ujęcie go jako substancji (usïa) i przypadłości (symbebekos).

5) Substancja jako przedmiot filozofii jest tym, co jest pierwsze, jest zasadą, od której zależą własności. A własności określa się ze względu na substancję.

6) Jedno i byt (to on kai to hen) są tym samym, tak jak pryncypium i przyczyna (arche kai aition), lub „jeden człowiek“ i „człowiek“ czy „człowiek jest“ i „człowiek“.

7) Każda substancja jest czymś jednym, i stanowi byt w sposób istotowy, a nie przypadłościowy (tak, jak własności).

8) Różne odmiany substancji są przedmiotami różnych działów filozofii, podobnie w matematyce mamy odrębne działy jak arytmetykę, geometrię. 

 

ad 1) Arystoteles sugeruje, że musi istnieć nauka, której przedmiotem badań jest „to, co jest“ (to on, ens, byt). Ta nauka nie jest jedną z nauk szczegółowych, gdyż właśnie jej przedmiot jest inny. Żadna inna nauka nie zajmuje się „tym, co jest“ jako takim i „że to, co jest, jest zawsze jakieś“, lecz przyjmują arbitralnie, że jakaś rzecz jest i badają tylko pewne elementy, cechy, własności, relacje „tego, co jest“. Arystoteles domaga się od nauki, by zajęła się wyjaśnianiem, jakie są pryncypia wewnętrznej struktury „tego, co jest“ i jakie są przyczyny „tego, co jest“. Dla Arystotelesa podejście naukowe to takie, które ujawnia zasady i przyczyny danej rzeczy czy zjawiska. Przeciwieństwem poznania naukowego jest opinia (doksa) jako przypuszczenie, mniemanie, poznanie tego, co zmienne.

ad 2) Nauki szczegółowe zajmują się liczeniem (matematyka), linią i punktem (geometria), rozciągłością i ruchem (fizyka), poprawnością używania pojęć i zdań w rozumowaniu (logika), dźwiękami i regułami sensowości zdania (gramatyka), czyli również zajmują się bytem, ale w aspekcie jego szczegółowych własności, cech, natomiast filozofia bada „to, co jest“ (byt) w aspekcie jego pryncypiów i przyczyn.

ad 3) Według Arystotelesa wszyscy filozofowie od Talesa do Platona usiłowali w swoich badaniach filozoficznych wskazać na jeden element, który stanowił pryncypium (arche) całej rzeczywistość. Błędnie usiłowali dowieść słuszności swoich tez, biorąc za podstawę rzeczywistości jeden z jej pierwiastków materialnych czy duchowych. Ze szczególną uwagą Arystoteles wypowiada się krytycznie na temat teorii idei swego mistrza Platona.

ad 4) Oprócz rozumienia bytu jako to, że coś jest (coś idącego) i że jest jakieś (to idące, to Sokrates), czyli jako substancji i przypadłości, Arystoteles twierdzi w księdze VII (Ζ), że byt można rozumieć jako „akt i możność“, jako „formę i materię“ oraz „prawdę i fałsz“.

– Akt i możność -

każdy byt ujawnia nam swoją stronę czynną, aktywną, działającą, którą Arystoteles nazywa „energeia“ (akt), oraz swoją stronę bierną, potencjalną, siłę, moc, zdolność do, którą jest „dynamis“ (możność).

– Forma i materia -

każdy byt materialny zawiera w sobie kształt, który wskazuje na podobieństwa z innymi bytami tego samego gatunku, tj. formę, oraz elementy jednostkujące go do tego stopnia, że każdy jest niepowtarzalny, tj. materia. Czysta materia, bez formy, jest tylko „pojęciem granicznym“, nie istnieje. Istnieją czyste formy, w których rolę „materii“ pełnią treści np. intelektualne.

– Prawda i fałsz -

Arystoteles mówi o prawdzie lub fałszu zdania, czyli w naszym opisie bytu. Byt jako taki, bytujący czy istniejący nie może być fałszywy. Natomiast nasze zdanie o bycie może być nieprawdziwe.

Awicenna dodał do tych sposobów rozumienia bytu jeszcze jedno ujęcie jako Bytu koniecznego i bytów możliwych. Tylko Jeden Byt jest Konieczny, wszystkie inne są ze swej istoty możliwe, nawet jeżeli zaistnieją w świecie, wtedy stają się konieczne, gdyż są, ale w swej istocie zachowują swoją cechę bytów możliwościowych.

Tomasz z Akwinu doprecyzował rozumienia Arystotelesa i stwierdził, że podstawowym ujęciem struktury bytu jest to, że on istnieje (akt istnienia) i że jest jakiś (istota). I tak rozumiany byt jest przedmiotem metafizyki (filozofii).

ad 5) Niektórzy filozofowie, szczególnie ci, których koncepcje zdominowane są przez ujęcia relatywistyczne, nie uznają arystotelesowskiego rozumienia bytu jako substancji i przypadłości. Mają wizję rzeczywistości heglowsko-heideggerowską jako wiecznego procesu i w takiej opcji interpretują (np. P. Aubenque) teksty Arystotelesa. Ale przecież żaden proces nie istnieje sam z siebie. Zawsze jest początek procesu wywołany przez jakiś podmiot działający, oraz kres tego procesu. Także przypadłości, czyli cechy, własności czy relacje same w sobie nie istnieją, zawsze są przypadłościami czegoś, jakiegoś podmiotu lub przedmiotu. Dla Arystotelesa są cechami właśnie substancji jako ich samodzielnego i tożsamościowego podłoża. To, bez czego żadna przypadłość nie mogłaby się zamanifestować. Substancją jest jednostkowe „jakieś to oto“ (tode ti), które dookreślają, specyfikują poszczególne cechy i relacje. Przypisanie przypadłościom samodzielnego istnienia grozi idealizmem, z którym już Sokrates miał kłopoty, gdy go spytano, czy brzydkie rzeczy (czytaj odchody) też mają swoją prawdziwą ideę w świecie „rzeczywiście rzeczywistym“.

ad 6) Poprzez wskazanie na zamienność czy tożsamość bytu i jednego, Arystoteles zapoczątkowuje rozumienie bytu wraz z jego stałymi własnościami, które w Średniowieczu zostaną określone jako własności transcendentalne, czyli takie, które przynależą do każdego istniejącego bytu. Tomasz z Akwinu dopowie, że niezmienne własności transcendentalne każdego bytu to także odrębność (nie mylić z różnicą, która jest zawsze myślnym ujęciem człowieka), realność, prawda, dobro i piękno. Każdy byt, skoro jest, skoro istnieje, to manifestuje, ukazuję się nam jako posiadający te własności. Gdyby go nie było, to nic by nam nie mógł odkryć o sobie.

Ujęcie bytu jako jednego dało sprecyzowanie zasady niesprzeczności, która głosi, że byt nie jest niebytem. Arystoteles powie, że jedna rzecz nie może być i nie być równocześnie pod tym samym względem (czasu i miejsca).

ad 7) Substancja jest samodzielnym podłożem, jednostką, która jest podmiotem cech i relacji. Natomiast sama nie potrzebuje żadnego zapodmiotowania, żadnego podłoża. Substancja to także sposób bycia każdej konkretnej, bytującej rzeczy; indywidualna, istniejąca jedność, którą można zdefiniować jako istotę – „to, co będąc jest“ (to ti en einai). Gdy Arystoteles mówi o pierwszeństwie substancji, ma na myśli filozoficzny opis w porządku jej bytowania. W porządku naszego poznawania bytu, najpierw poznajemy przy pomocy zmysłów cechy, własności czy relacje. Substancję jako istotę bytu poznajemy nie wprost, dzięki intelektowi, który nam mówi, że musi istnieć coś, w czym są zapodmiotowane te własności, skoro „ciężar“ czy „brązowość“ tego dzbanka nie istnieją same w sobie, lecz są ciężarem i kolorem tego oto przedmiotu. Relatywiści nie chcą uznać tej podstawy, bazy, substratu dla przypadłości, przez co stawiają się w wirtualnym idealizmie. Przecież myśl sama w sobie nie istnieje. Zawsze jest myślą konkretnego człowieka. Jak więc inaczej wytłumaczyć występowanie zmiennych przypadłości ?

ad 8) „To, co jest“, czyli byt ujęty jako substancja z przypadłościami jest przedmiotem filozofii dla Arystotelesa. I ten byt od nas nie zależy, gdyż jest niezależną substancją wraz z przypadłościami. My możemy tylko zdecydować o wyborze metody i aspektu, w którym będziemy opisywali „to, co jest“. Stąd mamy wielość nauk.

Podsumowanie

W Słowie od redakcji do trójjęzycznego (gr., łac., pol.) wydania „Metafizyki“ Arystotelesa, M. Krąpiec i A. Maryniarczyk wyjaśniają, że język filozoficzny Arystotelesa jest językiem „dorzecznym“, wziętym z języka naturalnego (codziennego), a więc nie ma, jak u naszych współczesnych filozofów (Russell, Moore, Pears), wymiaru analizy abstrakcyjnych pojęć, lecz odnosi się do konkretnej, chciałoby się rzec „fizycznej“ rzeczywistości. Dlatego tłumacze oddają np. „to de on legetai men pollachos“ nie jako „pojęcie (czy termin) byt ma wiele znaczeń“, lecz jako „byt można rozumieć wielorako“. Sugerują, iż abstrakcyjne traktowanie tekstu Arystotelesa doprowadziło do nieporozumienia, mianowicie uznania realistycznej metafizyki Stagiryty za najbardziej oderwaną od rzeczywistości wiedzę filozoficzną. W XVIII w. Ch. Wolff (+1754) sprowadził metafizykę do ontologii, czyli właśnie analizy pojęcia bytu, to znaczy, że za przedmiot filozofii (ontologii) uznał nie tylko byt istniejący, ale i byt możliwy. I takie rozumienie metafizyki miał E. Kant, gdy pisał swoją „Prolegomenę“. Historycznie patrząc, już Awicenna (+1038) stwierdził, że wszystkie byty stworzone są jedynie możliwe. I taki punkt wyjścia dla swojej filozofii wybrał Jan Duns Szkot (+1308), którego chwalił Heidegger jako najlepszego filozofa Średniowiecza, i zaproponował znowu powrót do logicyzującego ujęcia bytu jako możliwego. Tymczasem możność (dynamis), czyli potencja, nie jest czysto logiczną możliwością (dynaton), lecz ontycznym elementem bytu, który może być urealniony przez akt, ale nie musi, stąd częste mylenie go z logiczną możliwością. Wracając do Stagiryty, należało by powiedzieć, iż byt dla Arystoteles jawi się przede wszystkim jako substancja, tj. jako baza, podstawa, podłoże, które przyjmuje rozmaite cechy, własności, relacje nazwane przypadłościami. Arystotelesowski realizm konkretu jest wyraźny w określeniu substancji. Otóż substancja ujęta w definicję jest „to ti en einai“ (to, co będąc jest) i „takie będące“ jest zawsze „jakieś“, czyli posiada własności takie jak wymiar, jakość, gdzieś się znajduje, zmienia się, odbiera coś z zewnątrz, reaguje na coś, etc. Arystoteles wskazał na 9 rodzajów przypadłości. Historycy filozofii często podkreślają, że Grecy nie wyodrębniali w strukturze bytu aspektu egzystencjalnego, gdyż dla nich mówić o jakimś bycie było równoznaczne z tym, że on istnieje i ważne było dla nich określenie, w jakim „stanie“ ten byt się znajduje. Każda rzecz odbierana była przede wszystkim jako jakaś i oczywistością było jej istnienie. Myślę, że takie tłumaczenie nie do końca jest słuszne, gdyż Grecy znali przecież zdania modalne, w których podmiot zdania nie musi istnieć, gdyż zdanie mówi o przyszłych wydarzeniach. W „Analitykach wtórych“ Arystoteles stwierdził, że czym innym jest „być“, a czym innym „być jakimś“ :„τὸ δὲ τί ἐστιν ἄνθρωπος καὶ τὸ εἶναι ἄνθρωπον ἄλλο.“ „A istota człowieka i bytowanie człowieka to są [dwie rzeczy] inne “[6]

Arystoteles podaje tę afirmację analizując problem niemożliwości udowodnienia definicji. Definicja wskazuje na istotę rzeczy, gdy odwołuje się do rodzaju i różnicy specyficznej, np. „człowiek (rodzaj) jest zwierzęciem rozumnym (różnica gatunkowa)“. Istoty rzeczy nie dowodzimy odwołując się do zmysłów, ani pokazując ją palcem. Możemy tylko stwierdzić, że coś jest jakieś, albo że tego nie ma. Aby poznać istotę jakiegoś bytu, musi on istnieć (np. człowiek), natomiast nie możemy znać istoty czegoś nie istniejącego, np. „kozioł-jeleń“, a tylko możemy znać znaczenie tego wyrażenia czy nazwy.

Natomiast w „Peri hermeneias“ (O interpretacji) Arystoteles wypowiada przypuszczenie, że można by powiedzieć, że „dla wszystkich rzeczy konieczność i niekonieczność [możliwość] są pryncypiami ich bycia i niebycia, a całą resztę należy uważać za wynikające z tego konsekwencje“. [7] Być może tym zdaniem Arystotelesa przejął się Awicenna i zaproponował swoją koncepcje rzeczywistości wypełnioną bytami możliwymi, które stają się konieczne, gdy Jedyny Byt Konieczny pomyśli o nich i tym samym nada im przypadłościowe (chciało by się rzec „przypadkowe“) istnienie. Ale to już inne spotkanie seminaryjne. Zapraszam do dyskusji, pytań, uwag. 



[1] „Ta meta ta fizyka“ – τά μετα τά φυσικά (Po fizyce) - tradycyjnie przypisuje się Andonikosowi z Rodos nadanie tego tytułu filozoficznym pismom Arystotelesa, które przygotowywał do publikacji, po wydaniu traktatu o fizyce (przyrodniczych).

[2] Tomasz z Akwinu, O bycie i istocie, in : Opera Philosophorum Medii Aevi, Textus et Studia, t. 2, wyd. ATK, Warszawa 1978, s. 9; Arystoteles, De coelo, A 271 b 8-13.

[3] D. Pears, Wittgenstein, wyd. Prószyński, Warszawa 1999, s. 9-10, (wyd. ang. 1971).

[4] Cf.http://mpp.nowyekran.net/post/16212,o-jednym gdzie jest dyskusja na temat rozumienia Jednego przez Proklosa, ale który swoją koncepcję oparł wprost na „Eneadach“ Plotyna.

[5] Pierwsze dwa rozdziały księgi Gamma (IV), z małymi błędami maszynowymi, można znaleźć na : http://www.ptta.pl/index.php?id=teksty_klasyczne_ks4 Powyższy tekst jest wzięty z trójjęzycznego wydania, Arystoteles, Metafizyka, oprac. M. Krąpiec i A. Maryniarczyk z tłum. T. Żeleźnika, wyd. KUL, Lublin 1998, s. 150-156.Foliacja 1003a21 odwołuje się do pierwszego krytycznego wydania dzieł Arystotelesa przez Bekker I.,ta Meta ta fusika, Berlin 1831, Aristotelis Opera, II, 980 a 23 – 1093 b 29.

[6] Arystoteles, Analityki wtóre, ks. II, 7; 92 b 10.

[7] Tenże, Peri hermeneias, 13; 23 a 18-20.